piątek, 3 sierpnia 2012

Bangkok

Z Penangu wróciliśmy do Butterworth promem a potem wsiedliśmy w pociąg do Bangkoku. Wyjechał z godzinnym opóźnieniem i potoczył się powolutku po torach, właśnie trwały remonty. Bez problemu wypuścili nas z Malezji i wpuścili do Tajlandii i jechaliśmy jeszcze całą noc i kawałek dnia i były strasznie fajne widoki z okna, na góry, palmy, wsie, krowy... Mieliśmy miłe towarzystwo, panią z Francji i panią z Tajlandii i było fajnie, tylko strasznie zimno, ponoć pociągi dopiero niedawno dorobiły się klimatyzacji więc teraz z radości ustawiają ją na maksa.

Dotarliśmy do Bangkoku koło południa i poszliśmy do hotelu najbliżej stacji. Nie był to hotel robiony pod turystów, za to był tani, łóżko miało twardość deski, lampki ani gniazdka nie działały, brak ciepłej wody, toaleta w stylu azjatyckim w dodatku bez spłuczki - same atrakcje. Toaleta w stylu azjatyckim jest to po prostu dziura w podłodze, i takie właśnie są toalety publiczne, w pociągach i właściwie wszędzie poza hotelami i knajpami dla turystów.

Bangkok podobno jest najgorętszą stolicą świata ale przesunęliśmy się już o 13 stopni na północ od SG, zmieniliśmy strefę klimatyczną, już nie jest tak absurdalnie wilgotno i właściwie wydaje nam się że jest przyjemnie rześko. A już całkiem przyjemnie jest nad rzeką. W ogóle miasto wydaje się przyjemne, przyjazne i bezpieczne, nawet w wąskich uliczkach po zmroku.

Samochody również tutaj jeżdżą po lewej stronie, w dodatku jest ich dużo, jest też mnóstwo tuktuków i motorków w różnym stopniu obładowanych wszelkimi dobrami, wszyscy trąbią i jest dość chaotycznie. Miejscami jest brudno i śmierdzi, nareszcie prawdziwa Azja.

Spodziewałam się wieżowców i w ogóle miasta rozwiniętego, a rozwijają się głównie stragany i budy, z pociągu widać całe osiedla blaszanych baraków, czasem z telewizorami i komputerami. Może po prostu nie dotarliśmy do dzielnicy urzędowo-finansowej.

95% społeczeństwa wyznaje buddyzm, świątynie są bardzo zdobne, zadbane, błyszczące, szkoda że nie mieliśmy czasu więcej pozwiedzać.

W Tajlandii rządzi król i właściwie gdzie się człowiek nie obejrzy tam wizerunek króla, np na każdej stacji kolejowej, na bilbordach, na budynkach panstwowych... Podobno za znieważenie króla idzie się do więzienia, nawet jeśli jest się turystą, a turystów Tajlandia bardzo sobie ceni. Biali ludzie kupują bilety kolejowe bez kolejki, paranoja. To dopiero jest szok kulturowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz